Dążenie do sukcesu - budowanie własnej marki - czyli inspirujący wywiad z Sylwią Sawą Pasternak z firmy ISKRA

 

Jest obecnie jedną z najbardziej rozpoznawalnych marek w Polsce w swojej branży: szkoleniowej, animacyjnej, warsztatowej. Tak bardzo pociągnęła mnie za sobą, że chciałabym przedstawić Wam jej historię.

 
Poznałam Sylwię Sawę wiele lat temu. Od początku była dla mnie ciekawą osobą, pełną energii, pasji i zaangażowania w to, co robi.  Historię zbudowania swojej firmy od zera własnymi rękami, historię tego jak należy żyć i jakim być, aby odnieść sukces w życiu zawodowym, osobistym i na każdym innym polu. Oto jej historia. 


(Na dole wywiadu znajdziesz link do firmowej strony ISKRY)
 

Ile lat ma Twoja firma? Co obecnie wchodzi w jej skład. Jak ona się rozbudowała?


9 lat. Działalność gospodarczą założyłam w 2011 roku, w wakacje pomiędzy czwartym a piątym rokiem pedagogiki na Kulu, jeszcze jako panienka. :) Spółkę w 2015 roku jako żona i mama rocznej Natalki. Na początku mojej działalności były to animacje, warsztaty edukacyjne, profilaktyczne, mix różnych technik oraz nauka tańca, zajęcia z choreoterapii w przedszkolach, szkołach, świetlicach. Nieco później dołączyłam zajęcia z arteterapii dla dzieci o specjalnych potrzebach edukacyjnych. Z rozwojem firmy pojawiły się nowe możliwości, wynikały z potrzeby różnych projektów, które prowadziłam we współpracy z organizacjami pozarządowymi, albo na prośbę różnych instytucji i ludzi, którzy zapraszali mnie do współpracy. Między innymi były i są to Domy Kultury, instytucje na różnych szczeblach edukacji, prywatne firmy oraz Areszty Śledcze. Zajęcia i ich cele opierałam na muzyce, ruchu, tańcu i terapii poprzez sztukę w szerokim rozumieniu.

Dążyłam w swojej pracy, niezależnie od wieku i możliwości danego uczestnika czy grupy, aby wszyscy dobrze się czuli, dobrze się bawili, mogli aktywnie odpocząć, uczyli się m.in. oddechu, uważności, panowania nad swoimi emocjami, poznawania ich i rozumienia, umiejętności odreagowania napięć, trenowali kluczowe kompetencje. Warsztaty były oparte na współpracy z uwzględnieniem zasady dobrowolności, jednocześnie zachęcanie uczestnika do aktywności twórczych przez rozumienie jego potrzeb i dostosowanie do jego możliwości. Ponadto kluczowe poszerzenie świadomości, stawianie sobie pytań i poszukiwanie odpowiedzi: Gdzie jestem? Kim jestem? Czego potrzebuję w danym momencie?


Jak powstał pomysł na założenie takiej właśnie firmy? Jak to się zaczęło.


Tutaj Sylwia głęboko westchnęła i z szerokim uśmiechem śmiejąc się powiedziała: dłuuuuga droga. Zaczęło się jeszcze za czasów liceum. Zmagałam się z problemem „mówienia” w grupie rówieśników, swobodnego wypowiadania się i totalną blokadą wypowiedzi przed tablicą. Praktycznie większość nie kończyła się dobrą oceną, krótki oddech i czarna dziura w głowie, takie zostało wspomnienie. Rozmowy koleżanek w grupkach na korytarzu szkolnym z mojej perspektywy wyglądały tak, że: one rozmawiały, a ja próbowałam do rozmowy dołączać, coś "mądrego" powiedzieć, natomiast zanim się odważyłam, grupa się rozchodziła, a ja zostawałam z wyszukaną odpowiedzią sama ze sobą, gdy jednak udało mi się coś zwerbalizować, najczęściej słyszałam tylko śmiech. Taka sytuacja zaczęła mnie irytować, zaczęłam się zastanawiać czy coś ze mną jest nie tak! J To był główny motyw poszukiwań, stawiania sobie w tym momencie powiedziałbym egzystencjalnych pytań: o co tu w ogóle chodzi? czy ja tak nie chce? czy ja chce być w tej grupie "gadających" lub po co?

Liceum wiązało się z wyprowadzką do internatu w Krasnymstawie, tam pojawiły się różne możliwości rozwoju osobistego, czyli wolontariat. Jedna z tzw. sorek, wychowawców, dla mnie osobista nadzwyczajna "aktywistka" organizowała wyjścia do Domu Pomocy Społecznej i Warsztaty Terapii Zajęciowej (WTZty). Tam uczestniczyłam w zajęciach integracyjnych, których celem było współtworzenie zajęć i aktywizowanie pensjonariuszy tych placówek. Bardzo podobała mi się taka forma spędzania czasu. Z radością i ogromnym entuzjazmem uczestniczyłam w tych spotkaniach czy warsztatach, prowadzonych przez pracowników i zewnętrznych terapeutów wykorzystujących sztukę, taniec, zabawę, integrację.

Uczyłam się tam pracy z potrzebującymi pomocy, wsparcia drugiego człowieka a także moich nieszczęsnych spontanicznych rozmów, fantastycznego twórczego robienia czegoś z niczego. Nieco później do wolontariatu dołączyłam Dom Dziecka, tam pomagałam przy odrabianiu lekcji i przytulaniu tych najmłodszych. Patrząc z perspektywy minionych 17 lat od tamtego momentu, świadomie mogę powiedzieć i polecić każdą formę wolontariatu jako miejsca trenowania umiejętności radzenia sobie w życiu i jego poznawania z perspektywy tych najbardziej potrzebujących. Przy okazji nabywa się kontakty, poznaje zawody i wspaniałych ludzi. W tamtym czasie byli to pedagodzy, terapeuci zajęciowi, psychologowie, instruktorzy zajęć terapeutycznych. Powoli zaczęło mnie "oświecać" mówiąc kolokwialnie! J Zaczęłam się interesować wiedzą o człowieku, wiedzą o mózgu i innymi wieloma tematami z psychologii, socjologii. I zamiast przygotowywać się do lekcji historii w liceum, czytałam o neuronach w mózgu. A to wszystko sprawiło, że zaczęłam panować nad oddechem i rozmowami z rówieśnikami.

I tak sięgając wstecz, bardzo ważną osobą w moim życiu jest prababcia Stefania. W tym roku kończy 104 lata. Od dziecka wyjeżdżałam z nią do Wrocławia do cioci Stasi. Wyjazd z małej wioseczki na wakacje do dużego miasta był czymś nie do opisania z pespektywy małego dziecka. Podróż pociągiem, mnóstwo ludzi, światła miast i jego gwar. Ciocia Stasia zawsze dbała o wycieczki edukacyjne po Wrocławiu, książki do czytania, poważne i ważne rozmowy :) Wiem, że to wszystko we mnie kształtowało dążenie do robienia w życiu czegoś, co zarówno daje dużo radości, satysfakcję.

Kocham moją pracę, możliwość decydowania o niej, organizowania jej. Spotkania z nowymi ludźmi, współpraca, nowe wyzwania. Natomiast sami rodzice, życie i praca na wsi uczyła cierpliwości, ćwiczyła ciało, fizyczną siłę.

Wolontariaty, nauka, praca z innymi ludźmi, treningi oddechowe z niepełnosprawnymi w WTZach pomogły mi. Przezwyciężyłam trudności związane z blokadą werbalną. Zdałam maturę ustną. J dostałam się na pedagogikę na KULu, wybrałam specjalizację arteterapię z animacją kultury. No i oczywiście I rok studiów: koło naukowe, parlament, Uczelniany Samorząd Studentów, praca w stowarzyszeniach, wycieczki, wyjazdy, szkolenia. Z każdym rokiem studiów coś nowego.

Wolontariat na I roku studiów, dawał możliwości udziału w szkoleniach a potem prowadzenia warsztatów dla dzieci. Te działania rodziły chęć ciągłego poszukiwania, dlatego na II roku postanowiłam uczęszczać na kursy trenerskie, szkolenia z komunikacji interpersonalnej, aby ćwiczyć kompetencje, poznawać ludzi, szukać swojego miejsca. Rodzice opłacili pierwszy kurs trenera z Moniką Madejską. Tam poznałam wiele ciekawych osób, z częścią współpracowałam.

Po kursie zaczęłam szukać pracy, trafiłam do Ani Bomby - SzkołaPozaKlasą. Na początku pracowałam jako wolontariusz, pomagałam w organizacji zajęć wyjazdowych dla dzieci, potem jako trener zajęć animacyjnych, edukacyjnych, tanecznych, przyrodnczych.

W między czasie ukończyłam Kurs Animatora, decydujący o działalności animacyjnej, potem prowadzenie imprez okolicznościowych, poznawanie ludzi kultury. Różne tematy szkoleniowe, gruntowały wiedzę, ćwiczyły osobowość, trenowały wypowiadanie się, a możliwość pracy z Anią na warsztatach szlifowały moje przygotowanie do pracy. W SzkolePozaKlasą pracowałam do końca moich studiów. Rano byłam na zajęciach z Anią i warsztatach z dziećmi, popołudniu biegłam na KUL albo siedziałam do końca na warsztatach. Moje zaangażowanie w pracę z Anią, zaowocowało wzajemnym zaufaniem, w końcu wrzuciła mnie na głęboką wodę. Różnorodne tematy i warsztaty, w tempie natychmiastowym musiałam przyswajać, dzięki temu pracowałam i przygotowywałam się do pracy z różnymi grupami. Po III roku rozpoczęłam pracę w Dorohuczy w świetlicy, otrzymałam dwie grupy do prowadzenia zajęć tanecznych i trzecią grupę do pracy interpersonalnej z młodzieżą. Potem pojawiały się kolejne oferty pracy, kolejne warsztaty i animacje do prowadzenia, byłam już na rynku pracy.

I ten decydujący moment w 2011 - założenie z Martą Skrzyńską działalności gospodarczej. Marta wymyśliła nazwę Iskra, a ja dalszy ciąg: edukacja, animacja, taniec, szkolenia. To ona mnie zmotywowała do wspólnego działania. Na początku razem prowadziłyśmy różne szkolenia i warsztaty. Marta bardziej szła w kierunku rękodzielniczym, ja w innym tanecznym, rozwijającym kompetencje, animacje. Skończyłyśmy studia, ona wyjechała do Chełma, założyła drugą działalność, rozdzieliłyśmy się, zaważyły osobiste sprawy, brak wiedzy.... też długa historia..., byłyśmy młode i niedoświadczone pod tym względem. Stworzyłyśmy dwa odrębne biznesy. Natomiast jestem jej bardzo wdzięczna za ten czas współpracy i zapał biznesowy. Do końca pozostanie w moim sercu iskiereczką. A ja tą iskiereczkę będę przekazywać dalej.

Z powstaniem działalności rozpoczęłam studia podyplomowe w Warszawie z kształcenia muzyczno-ruchowego na Akademii Pedagogiki Specjalnej z uprawnieniami do prowadzenia choreoterapii, tańca i rytmiki, jednocześnie kończyłam studia magisterskie na KULu i pracowałam w kilku miejscach. Wszystkie te działania mi dawały niesamowitego powera. Poznałam nowe terapeutyczne techniki wykorzystujące ruch, taniec, ekspresję, sztukę. Po Warszawie zaczęłam prowadzić krótkie warsztaty choreoterapeutyczne, wykorzystując zdobytą wiedzę. Wszystko powoli się rozkręcało. Sama szkoliłam się marketingowo, coachingowo, biznesowo, uczyłam się prowadzić firmę jednocześnie doskonalić zawodowo w pracy z grupami. Obserwowałam inne branże i chłonęłam od innych. Nie było to łatwe. Prowadziłam już szkolenia i warsztaty bazujące na doświadczeniu pracy z grupami dziecięcymi. Programy powstawały w trakcie lub po zajęciach. W ramach spółki powstały konkretne szkolenia, warsztaty, konferencje. W ramach prowadzenia przez spółę szkoleń, dołączali nowi trenerzy. Różnie z nimi bywało, raz było lepiej, raz gorzej, ale Opatrzność nade mną czuwała.

W tym momencie mamy 54 współpracujących trenerów z całej Polski. Takie moje iskiereczki, każdy ze swoją pasją, talentem, pokorą wobec siebie i życia. Potrafią łączyć praktykę z teorią, inspirować i dzielić się. Owocem naszej współpracy jest ogólnopolska firma szkoleniowa, marka Iskra, marka Sylwia Sawa-Pasternak.

Od wolontariusza przeszłam całą drogę rozwoju do biznesu. Działalność szkoleniową rozbiliśmy na dwie odrębne spółki, jedna zajmuje się szkoleniami dla nauczycieli i kadr, a druga rozwojem zawodowym prywatnych osób oraz moja działalność gospodarcza, czyli obecnie głównie choreoterapia i arteterapia, a także działalność mojego kochanego męża, który dołączył do spółki i od 4 lat współtworzy ze mną markę ISKRY a przy okazji rozwija swoją pasję. Jest rekonstruktorem wydarzeń historycznych, konkretnie rycerzem tzw. Maciejem z Suchoduł, organizuje pokazy rycerskie w ramach Przystanku Historia - Grzegorza Pasternaka.


Ile miałaś lat, kiedy założyłaś swoją działalność?


Miałam 24 lata z przepracowaną osobowością ”zadaniowca”, ryzykantką z ogromną ciekawością eksperymentowania z różnymi tematami, warsztatami, miejscami pracy i grupami. To był czas poszukiwania. Po 14 latach pracy rozwojowej i 9 latach prowadzenia firmy, wiem na czym mi najbardziej zależy. Obecnie zawężam swoją działalność do tego, co chcę robić w życiu, to czego nie chcę, oddaje innym. Zmiany są dobre, bo dzięki temu cały czas się uczymy. Uczę się siebie, uczę się od innych, zachęcam aby czerpać.


Obecnie na rynku w całej Polsce jest bardzo wiele podobnych firm, które robią to co Ty lub podobne rzeczy, choć trzeba zaznaczyć, że byłaś jednym z pionierów firm tego typu.

Tak. Między innymi jestem także inspiratorem, wiele osób po spotkaniu ze mną, rozmowach, udziale w szkoleniach i warsztatach, zakładali własne biznesy. Przyszli i zobaczyli, że jestem młoda i robię takie rzeczy i postanowili, że będą sami to robić. Natomiast rynek weryfikuje wszystko. Przez to, że osoby te nie były do końca kompetentne, nie miały wszystkich pozwoleń i odpowiedniej struktury po prostu odpadły.


Dlaczego klienci akurat Ciebie wybierają od tylu lat.


To jest trochę taki nasz sekret. Mamy dużo patentów dla naszych klientów. Po prostu o tego klienta dbamy. Mamy specjalne promocje, specjalne informacje raz na jakiś czas i autentycznych trenerów, którzy swoją marką osobistą i kompetencjami przyciągają. Ważne jest to, że nasze pokazy, warsztaty, szkolenia, konferencje są praktyczne. Teoria jest podawana ale w minimalnym stopniu. Dużo ćwiczeń celem realizacji teorii, podsumowania. Idea firmy jest taka, że każdy człowiek jest wyjątkową indywidualnością, więc też w taki sposób należy podchodzić do młodzieży, dzieci, seniorów, kobiet czy mężczyzn, którzy chcą się doskonalić. My inspirujemy, do tworzenia czegoś swojego, nie kopiowania. Każda grupa szkoleniowa jest inna, niezależnie od miejsca, miasta w Polsce; Lublin, Warszawa, Kraków, Gdańsk itd. Dajemy możliwość nabycia i przepracowania swoich umiejętności, przemyślenia tego. Chodzi też o dobrą zabawę, podczas której się uczymy na rożnych poziomach. Ja polecam zawsze ryzykowanie. Jak mamy poczucie braku wiedzy czy kompetencji to z drugiej strony to dobrze o nas świadczy, bo zawsze będziemy czegoś szukać, uczyć się, myśleć. Takie poczucie zawsze musi towarzyszyć nauczycielowi, terapeucie, osobie która chce pracować z grupa. Nie może być tak, że wszystko już wiem.


Jakie Twoje cechy konkretnie sprawiają, że osoby właśnie do Ciebie wracają? Bo czasem to jest tak i ja mam okazję to obserwować, że ludzie nie wracają do firmy, tylko do Ciebie jako osoby, która tą firmą rządzi i wybierają Ciebie. Jakie Twoje cechy przyciągają?


Myślę… po wielu doświadczeniach, latach prowadzenia firmy, że nauczyłam się pokory, wyciągania wniosków, bycia tu i teraz na 100 %. Pokora pomaga mi zrozumieć moich uczestników. Natomiast w czasie poszukiwań na wielu warsztatach, szkoleniach, kursach obserwowałam wielu niepokornych trenerów, wychodzili z poziomu "ja wiem wszystko najlepiej i ja wam powiem co i jak". To była najczęściej jednorazowa akcja, jednorazowy wybór danej firmy. Byli i tacy pracodawcy, którzy nie szanowali pracownika, oszukiwali i nie płacili za pracę. Było to smutne, ale też wyrabiało umiejętność wyboru z kim chcę pracować.

Pokora, szacunek do drugiego człowieka, przede wszystkim uśmiech, energia, pozytywne nastawienie, przekłada się na osoby, grupy z którymi współpracuję. Oni mnie przyciągają do siebie, ja ich do mnie. Zawsze staram się odpowiadać na pytania zgodnie z autentyczną wiedzą, jeśli czegoś nie wiem, mówię o tym wprost.


Skąd czerpiesz energię i siłę do działania, do pracy? Co Cię napędza?


Przede wszystkim to jest wiara. Przed każdym spotkaniem z ludźmi modlę się o to, żeby grupa mnie dobrze przyjęła. Abym wszystkie swoje możliwości, kompetencje mogła w dobry sposób wykorzystać. Staram się podchodzić w pokorą. Z takim podziękowaniem, że mogę do tej grupy pójść. No i to, że mam rodzinę. Męża i dwoje dzieci, którzy są dla mnie podstawą. (To był dla mnie piękny moment, bo mówiąc to Sylwia zrobiła przerwę na chwilę i dokończyła zdanie z pół drżącym głosem i świeczkami w swoich wesołych i przenikliwych oczach. To tylko dodało powagi całej sytuacji i podkreśliło siłę jej słów).

Rodzina jest też takim motorem do działania, jak się urodziła moja pierwsza córka Natalka, w tym roku kończy 6 lat, pojawił się problem z ZUSem, nie dostałam macierzyńskiego. Po kilku miesiącach walki, stawiania pytań czemu to mnie spotkało, dałam sobie spokój i zaczęłam szukać innych możliwości. Znajomy podpowiedział mi, abym założyła spółkę. Z tej inicjatywy we współpracy z koleżankami z KUL zorganizowałam ogólnopolską konferencję, w której uczestniczyło ponad 200 osób z całej Polski. To był strzał w dziesiątkę, o spółce zaczęło być głośno. Niecały miesiąc później otrzymałam na KULu nagrodę Akant jako laureatki czwartej edycji w kategorii młoda firma. Narodziny córki, brak środków do życia, długi, zmusiły do myślenia na wyższym poziomie biznesowym.


Nadal chyba tak jest, że rodzina i to jak ona się rozwija jest dla Ciebie motorem w kwestii prowadzenia firmy.


Im więcej dzieci, tym więcej pomysłów do działania. Staramy się i mamy taki cel z mężem, aby pokazać naszym dzieciom, że jak człowiek chce, może osiągnąć bardzo wiele w życiu. Wystarczy determinacja, wiara, pokora, umiejętność współpracy. Wyciąganie wniosków, nauka na błędach. W pełni świadoma wiem, że organizując proces kształcenia pozaszkolnego biorę odpowiedzialność za ludzi. Jednocześnie zawsze podkreślam wagę wypowiedzianego słowa, jego moc i konsekwencje.



Co zrobić, aby pasja stała się pracą? Bo w Twoim przypadku tak właśnie było.


Każdy z nas powinien się zastanowić co lubi robić. Co mu sprawia przyjemność, co potrafi, w czym czuje się dobrze. I po prostu w to iść. Gdybym miała polecić licealistom jakiś wybór studiów, to proponowałabym, aby przeszli się do różnych miejsc, porozmawiali z pracownikami konkretnego zawodu, pytali o wymagane kompetencje. I wolontariat: licealista czy student, moim zdaniem powinien się zaangażować w taka formę rozwoju. Z doświadczenia wiem, że dużo ludzi chce założyć własną działalność, chcą robić coś co odpowiada ich umiejętnościom, co kochają, ale...boją się.

U mnie było tak, że nie bałam się, ciekawość i chęć rozwoju decydowała. Często tak mam, że wchodzę mimo wszystko w nowe rzeczy, na których się nie znam. Uczę się na bieżąco, za każdym razem sprawdzam się. Raz jest lepiej raz gorzej, ale… wyciągam wnioski. Biorę na wszystko poprawkę i z tego potem coś buduję. Coś z niczego. Dla mnie to jest najlepsza forma pracy. Umysł cały czas pracuje dzięki temu na wysokich obrotach. A to działa przeciwko demencji :)


Czy to jest to, co w tej pracy podoba Ci się najbardziej, czy jest coś jeszcze?


To, że mogę spotkać się z drugim człowiekiem i wymienić doświadczeniami. Współpracując z ludźmi z całej Polski, dzielimy się problemami, sposobami radzenia sobie z nimi, zawsze coś ze spotkania przywożę: nowe kontakty i nowe doświadczenie pracy z kolejną fantastyczną grupą ludzi, którzy też poszukują. Nowość mnie pociąga. Każda grupa jest inna, nowi ludzie, problemy, potrzeby. Prowadzenie zależy od wielu kwestii m.in. czego oczekują, na ile i jak szybko wejdą w proponowaną formę prowadzenia warsztatu czy szkolenia i konkretne ćwiczenia. Każda grupa jest wyjątkowa. Dlatego jest to dla mnie takie pobudzające do działania. Lubię obserwować różne grupy wykorzystując dane ćwiczenie na 100 różnych sposobów.
I ta elastyczność, to jest też pewna Twoja cecha, która jest świetna i w pisuje się dobrze w Twoją pracę. Posiadasz rasowe cechy ekstrawertyka – czerpiesz energie z relacji z ludźmi, ze spotkań plus do tego um. dostosowywania się do każdej sytuacji.

A może to jest właśnie pokora. Bo może bym się wielokrotnie buntowała przeciwko różnym ludziom czy przeciwnościom, a ja po prostu biorę to, co mam. I na tym pracuje.



A jak radzisz sobie z przeszkodami, które na pewno były liczne na drodze do budowania firmy, do sukcesu?


Na początku było różnie. Nie wiedziałam wielu rzeczy dotyczących działania firmy, w efekcie otrzymywałam wezwania do zapłaty albo kary z US, ooooj to był bunt. Emocjonalnie musiałam odreagować płaczem, potem działałam. Na początku sama próbowałam szukać, czytać, konsultować. Po jakimś czasie uznałam, że szkoda mojego czasu na takie rzeczy.

Wyszłam z założenia, że jeśli czegoś nie wiem, w temacie marketingu, podatków, ZUSu czy Facebooka, to się za to nie biorę. Specjalista zrobi to za mnie, ja będę spokojna. W tym czasie spędzę czas z rodziną, przygotuję sobie cos w domu do zajęć. Obecnie współpracuję ze specjalistami wielu branż: prawnik, kreatywna księgowa, marketingowiec od social media, bo cały czas się wszystko zmienia. Natomiast po tych latach chętnie pomagam budować innym swoje biznesy. Znam rynek szkoleniowy, wiem, jak się zmieniał przez te lata, wiem, ze cały czas trzeba się doskonalić, mogę pomóc w wielu tematach biznesowych, mimo tego, że korzystam z pomocy specjalistów.


To czyni Cię niejako ekspertem w tej dziedzinie i w tematach, po których porusza się Twoja firma.


Troszkę tak. Dzięki otwartej wymianie doświadczeń, wielu wspaniałych ludzi tworzy firmy partnerskie. Mogę się pochwalić, że prawie w każdym zakątku Polski mamy swoich ludzi. To duża sieć kontaktów, ludzi wdzięcznych za współpracę. Znam wiele osób, które przez lata pracowały w korporacjach, a po kontakcie z nami na festiwalach, szkoleniach i warsztatach zmieniły swoje życie i zawód.


Ostatnie pytanie. Co byś powiedziała tym wszystkim, którzy boją się zmian. Jak byś ich zainspirowała?


Strach ma różne oblicza i każdy na strach inaczej reaguje. Myślę, że warto by było małymi kroczkami powoli w swoim życiu coś zmieniać, jeśli jest taka potrzeba serca i umysłu. Co zrobić np. eksperymentować z ubiorem, coś w nim zmienić, spontanicznie pójść na spotkanie, z zupełnie innej branży, aby sprawdzić jak będę się na nich czuła/czuł. Albo usiąść i się zastanowić i napisać co lubię robić, co chcę zrobić, następnie małymi kroczkami realizować postawione cele. Osobiście u siebie zastosowałam to wszystko :) Byłam na szkoleniach budowlanych, ekonomicznych, biznesowych. Zawsze coś z tego wyciągałam, wychodziłam od założenia, że jak nie zdobędę wiedzy, to przynajmniej zdobędę nowe znajomości i kontakty. 

Czyli takim antidotum na lęk przed zmianami jest ciekawość siebie i wszystkiego dookoła.


Tak. Kontakt z drugim człowiekiem, spotkania, wyjście z domu do grupy dla mnie było tym, co uratowało mnie.

Sylwia. Bardzo dziękuję Ci za poświęcony dla mnie czas i wielką ochotę podzielenia się swoją historią z czytelnikami bloga oraz innymi osobami, które lubią życiowe tematy. Z pewnością będziesz inspiracją dla wielu osób, tak jak jesteś moją inspiracją w wielu aspektach życia i działania od tak wielu już lat. Za co Ci także bardzo dziękuję.

 

http://iskra.edu.pl/ 


 

 

 

 

 

 

 

Komentarze

  1. Witam Oleńko.Świetnie napisany wywiad czytałam go z zapartym tchem.😯 Pouczający ,inspirujący,oraz potwierdzający to że w życiu liczy się kontakt z drugim człowiekiem ☀️ ,jak potrafi wpłynąć na nasze postepownie oraz postrzeganie świata.Pozdrawiam i gratuluję.🌹💃🔥

    OdpowiedzUsuń
  2. Pasją, praca, szacunek, pokora... a w środku tego wszystkiego przedsiębiorcza kobieta

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Follow