Wpływ PAS (post abortion syndrome) na dobrostan kobiety

Skutki aborcji, syndrom postaborcyjny


Dziecko zawinięte w pieluszki patrzące w obiektywZauważam, że ostatnimi czasy bardzo dużo mówi się o aborcji i prawach kobiet. Wynika to w dużej mierze z regulacji prawnych, które mają miejsce. To temat wywołujący spore emocje i mnóstwo różnic międzyludzkich. Będąc w cieniu tych wydarzeń chciałabym napisać o skutkach aborcji a zwłaszcza o syndromie postaborcyjnym z punktu widzenia PSYCHOLOGII. Podejmę to trudne wyzwanie.

Wpływ aborcji na zdrowie psychiczne

Nóżki małego dziecka w ręcę kobiety z pomalowanymi na czarno paznokciami.

O feminizmie ”wyzwolonych” kobiet, o Sarze i skutkach aborcji


Porozmawiamy o tym, czym jest feminizm. Chcę ukazać go oczami kobiety, która miała z tym ruchem wiele do czynienia. I... tak, wątek zabijania też obecny. 

Jak nie bać się zmian w trudnym czasie



pusta droga a do okoła pagórki pustynne

O tym, że życie to ciągłe wychodzenie z dołków i chodzenie po szczytach gór oraz instrukcja jak iść w nieznane i nie bać się zmian

 

Czasem chodzi mi po głowie ten zwrot zawarty w tytule. To w związku z moimi trudnymi doświadczeniami ostatnich kilku lat. Nie były one najprzyjemniejsze. I chociaż wiem jak należy postępować w życiu (mniej więcej) i mam swoją hierarchię wartości, to jednak szkoda, że sama wiedza nie wystarcza do tego, aby trzymać się dzielnie, być zawsze wyprostowanym i nie wpadać co jakiś czas w kryzysy. Po prostu się nie da, takie jest życie. Nie chcę się łudzić, że będzie inaczej. Raz w dołku, raz na szczycie.


Jak to w życiu...


Staram się mimo wszystko kierować (tak mi się wydaje) dość prostą logiką. Czy ktokolwiek kto żyje na tej ziemi, może dać mi gwarancje, że jego życie w 100% było, jest czy będzie szczęśliwe? Nie. Nie mamy do końca kontroli nad naszym życiem, tym co przychodzi, jak ono się zmienia. W życiu każdego z nas są wzloty i upadki. No właśnie. Zastanawianie się nad tym, dlaczego w moim życiu czasem coś jest nie tak, MA SENS. Ok. Myślę jednak, że warto się bardziej zastanowić nad dwoma innymi kwestiami:

  • Po pierwsze. Jeżeli wiem, że w życiu bywa różnie, to staram się akceptować ten stan rzeczy, bo tutaj nic nie poradzę. Otwarty umysł.
  • Po drugie. Co mogę zmienić, aby nie siedzieć w dołku, kiedy już w nim jestem? Co w tym życiowym bałaganie zależy ode mnie? Co mogę zmienić?
  • Po trzecie. Co mogę dla siebie zrobić, żeby moje życie było lepsze, żebym czuł się bardziej szczęśliwy?

Nie chcę już wspominać o tym, że dobrze by było to wszystko potem ZROBIĆ. Tak wiem - to nie takie proste. Ostatnimi laty sama zapodałam sobie porządny dołek. Dlatego mam wrażenie, że żyję bez znieczulenia. Co oznacza, że mnie czasem BARDZO BOLI. Z jednej tylko strony oczywiście. Z drugiej strony naprawdę czuję, że żyję. Doświadczam wszystkich możliwych uczuć, jakie tylko we mnie są. Smutku, żalu, czasem nawet rozpaczy, odrętwienia czy takiego rozszczepienia uczuć. Wtedy sama już nie wiem, co czuję. Totalnie skrajne emocje. Totalny rollercoaster. Tak uwierz - da się to wszystko czuć, niezależnie od stanu, pochodzenia, kultury, wykształcenia. Nie ma to jak być kobietą, co? 'Baby' wiedzą co i jak. Staram się wtedy po prostu pamiętać, że wszystkie emocje są dobre, ważne i potrzebne. Bo tak właśnie jest.

 Stateczność a zmiana


Życie nie jest statyczne. Jest dynamiczne. Tym bardziej ciekawi mnie fakt, że pomimo tej wiedzy robimy wszystko, żeby doprowadzić do ustatkowania się, przewidywalności, stałości. Boimy się wyjść ze strefy komfortu, bo wygodniej siedzieć w tym, co dobrze znane. A kiedy coś na zewnątrz wymusza na nas zmianę, robimy wielkie oczy i pojawia się w nich strach co będzie. Trudne zadanie nakładamy na siebie. A co jeśliby zmienić sposób naszego myślenia na totalnie odwrotny? Czyli wyznawać podejście, że zmiany nie są złe tylko dobre. Lęk przed zmianą byłby mniejszy a odpowiednie podejście do życia dodałoby nam jeszcze odwagi ?!

Jest mi dużo łatwiej, kiedy próbuję akceptować fakt, że w  moim życiu dokonują się ciągłe zmiany. Raz na lepsze, raz na gorsze. Ponoć to jest jedyna pewna rzecz w życiu - ZMIANA. Wtedy mniej boję się iść w nieznane. Sięgać po nowe rzeczy. Uczyć się ich. Powiedzenie mówiące o tym, że "strach ma wielkie oczy" jest poprawne i sprawdza się w 100%. Potem idzie już z górki. Życie i doświadczenie mnie tego nauczyło. Kiedy kilka razy wytrzeszczysz oczy zaczynasz się przyzwyczajać i po prostu ćwiczysz proces adaptacji do zmian.

Motywacji więcej 💪


Chcę Cię z całych moich sił zachęcić do tego, abyś się nie bał iść po nowe doświadczenia. Stawiaj małe kroczki do przodu, eksplorując świat i ubogacając tym samym swoje życie. Słyszysz? Małe kroczki. Nikt nie będzie kazał Ci skakać na główkę od razu do bezkresnego groźnego oceanu. Chyba sam lęk przed tym zadaniem mógłby już zabić :) Przynajmniej mnie. Wszystko się zaczyna od małych rzeczy. To ośmiela mnie, aby dalej stawiać kolejne kroczki.

Dobre pytania do weryfikacji


To wyzwanie, ale też tak naprawdę zadanie tak dla Ciebie, jak i dla mnie. Nie jesteś w tym sam. Ja zaliczyłam wiele trudnych i nieprzyjemnych doświadczeń w życiu, ale zawsze miałam nadzieję na lepsze jutro. W jakich jeszcze będę kto to wie?! Nic nie trwa wiecznie. Chcę się teraz wspiąć na kilka szczytów, wyjść z cienia i ogrzać swoją buzię w cudownym, ciepłym słońcu. Do tego jest mi potrzebne przekonanie, że nie trzeba się bać i iść w nieznane. Jak coś pójdzie nie tak, zawsze istnieje jakieś wyjście z sytuacji. Jakiś plan B, czy po prostu wyjście awaryjne zwane ucieczką. Ja nie chcę się zastanawiać potem całe życie, dlaczego czegoś nie zrealizowałam choć chciałam. Dlatego ćwiczę aktywnie swoje podejście, zadając sobie szereg pytań -  bo nie chcę żyć na autopilocie. Polecam je i Tobie:

  • Czego pragniesz w swoim życiu? Do czego chcesz dążyć?
  • Co sprawia Ci dużą radość, jakie czynności? Rób tego więcej!
  • Czy widzisz prawdziwy sens tego, co robisz w życiu, w domu, pracy? 

Ponadto, żeby nie tracić odwagi  i zapału do pracy nad tym, aby nie bać się zmiany, warto poszukać dla siebie inspiracji. Osób, które są Twoim wzorem, autorytetów. Aby przeć do przodu trzeba mieć punkt odniesienia. A zawsze lepiej jest patrzeć w górę niż w dół.

Może więc już czas… zmienić pracę, zacząć realizować swoje pasje, wyjechać do miejsca, o którym tak długo marzyłeś. Może poprosić kogoś o pomoc, pogodzić się z osobą, z którą tak długo nie rozmawiasz. Otworzyć się na relacje. Kiedy jak nie teraz? Ja za długo tkwiłam w stagnacji i chcę obudzić się przynajmniej ze snu, bo nie mam pewności, że obudzę się jutro. Jedyne, co mam to DZISIAJ. Chcę je wykorzystać jak najlepiej. Z otwartymi ramionami na to, co niesie JUTRO (Jeśli przysienie). Przecież i tak do końca nigdy nie wiem, co mnie czeka, więc przestaję się bać nieznanego, a zaczynam traktować je z zaciekawieniem i nadzieją.

Pięknie ten temat ubiera w słowa Edyta Golec w swojej autorskiej piosence: "W nieznane". 
Za oceanem łez, w dolinie marzeń gdzieś, czeka jutro właśnie tam mnie weź.

Za pustyniami słów, płaskowyżami zła, czeka jutro a na ciebie ja.

W nieznane, zabierz mnie w nieznane, od szarości, codzienności dalej.

Na nieznane, zabierz mnie kochany, gdzie się nic nie dzieje zgodnie z planem.

Jesteśmy chwilą nieskończoności. Wielką tajemnicą, skrytą wśród wieczności, kiedy pewne nie jest nic. W nieznane trzeba iść. 


Link do piosenki... polecam!


Piosenka ,,W nieznane"

O zmaganiach aby pójść w nieznane świetnie też śpiewa Panic! At the disco do filmu - Kraina Lodu 2.



Niech pomogą Ci w tym też muzyczne inspiracje, z których ja nieustannie korzystam.
Follow