Domowe Zawirowania - czyli jak pogodzić biznes i życie rodzinne, aby wieść szczęśliwe życie

 

Trudną sztuką jest prowadzić rozwijającą się działalność oraz być wciąż świetną mamą, żoną, gospodynią. 

 

Jednak jest to możliwe. Agnieszce zdecydowanie się to udaje. Dlatego zapraszam do pięknej lektury naszego wywiadu, w którym zdradza szczegóły swojej pracy, życia rodzinnego, nastawienia na rozwój i wiele innych ciekawostek. Moc inspiracji i wsparcia dla tych, którzy chcą pełniej żyć.

      

       Agnieszka powiedz skąd pomysł na taki biznes. Od kiedy to się zaczęło i od czego?

Jak często bywa historie tego typu są dość długie i skomplikowane. Składa się wiele czynników na ten efekt końcowy. Pokażę kilka takich punktów najważniejszych. Pierwszą moją pracą była opiekunka do dzieci. To było chyba na trzecim roku studiów. Potem realizowałam różne zlecenia i to było ”clue” mojej pracy, bo przez całe moje dotychczasowe życie tylko 3 miesiące przepracowałam w firmie na pół etatu. To był specyficzny wymiar pracy, bo wiązał się z jeżdżeniem po różnych miastach i prowadzeniem zajęć. Zawsze byłam z tego zadowolona, bo to bardzo odpowiadało mojej wewnętrznej wolności. Zawsze chciałam robić różne rzeczy i sama decydować ile czasu na to poświęcam, z kim współpracuję itd. Wiele lat współpracowałam z różnymi organizacjami pozarządowymi jak fundacje, stowarzyszenia. Te różne działania stopniowo prowadziły mnie do decyzji, że chcę założyć coś swojego. Nie wyobrażam sobie pracowania na etat dla kogoś, no chyba, że sytuacja życiowa by mnie do tego zmusiła. Czułam, że docelowo to jest moja droga i chcę prowadzić swój biznes.

Drugim elementem było nasze pierwsze dziecko i myśl, że chcemy, aby nasze dzieci przez te pierwsze kilka lat życia były z nami. Nie chcieliśmy puszczać dzieci do żłobka, do przedszkola w wieku 3 lat itp. Dlatego w grę wchodziła aktywność, którą będę mogła robić, dużo czasu spędzając w domu. I tak stopniowo, korzystając z różnych kursów, szkoleń, zaczęłam się zastanawiać, że może to jest to. Bo część mojej drogi zawodowej była związana z różnymi szkoleniami. Wiedziałam, że umiem uczyć i to powoli dojrzewało. Na początku jak zaczynałam, to myślałam, że pójdę w stronę tematów związanych z dziećmi. I gdy założyłam swojego bloga (link do bloga -> https://www.domowezawirowania.pl/blog/) to pierwsze wpisy tak naprawdę dotyczyły tych tematów. A tematy dotyczące relacji, były gdzieś obok tego. Ale robiąc to, okazywało się, że coraz więcej radości sprawia mi pisanie i mówienie o relacjach, a po drugie widziałam coraz większe zapotrzebowanie po drugiej stronie.

Gdzieś w tym wszystkim w tle było to, że ja sama przechodziłam drogę dorastania właśnie w temacie relacji. Wchodząc w związek małżeński byłam przekonana, że jestem tak jak tylko można najlepiej przygotowana do tego (bo relacje zawsze mnie interesowały, więc dużo słuchałam, czytałam na ten temat). Z moim mężem Adrianem mieliśmy przekonanie, że wszystko co tylko się da zrobiliśmy, aby się dobrze przygotować do małżeństwa. I ta myśl w głowie, że innych może dotknąć jakiś kryzys małżeński, ale nas na pewno nie! I może kryzys w pełnym tego słowa znaczeniu nas nie dotknął, natomiast gdzieś mniej więcej 2 lata po ślubie zorientowałam się, że zaczynamy gdzieś wchodzić na grząski grunt w naszej relacji małżeńskiej. I z miesiąca na miesiąc te wszystkie rzeczy, których byłam tak pewna, że jest dobrze i blisko jesteśmy – jest ich coraz mniej. Zaczęłam robić wszystko, co uważałam, żeby znów zbliżyć nas do siebie, ale okazywało się wprost przeciwnie. Było coraz gorzej. Zaczęłam szukać sposobu, co z tym zrobić. Wiedziałam, że nie ma mowy o tym, żeby się kiedyś rozejść, a zaczynałam mieć w głowie myśli: po co mi to wszystko było? Czy ja chcę w ten sposób żyć? A na dodatek pewnie będzie jeszcze gorzej! Zaczęłam szukać. I trafiłam na nowe źródła, które otworzyły mi oczy na nowy świat, choć byłam przekonana, że naprawdę wiem bardzo dużo. Weszłam na tą drogę i doświadczyłam radykalnej przemiany w tym jak ja w ogóle żyję i w związku z tym jak wygląda moje małżeństwo i rodzicielstwo. I zobaczyłam, że chcę się tym po prostu dzielić. Jest to tak ważny aspekt życia i ja taką rewolucję przeżyłam, że chciałam aby inni też mieli do tego dostęp. A że zawsze uwielbiałam się dzielić wiedzą i uczyć, to stopniowo się wyłaniał korzeń tego, co chcę uczyć. I dzisiaj robię to, co robię. 


 

     Prowadzisz szereg webinarów, warsztatów, kursów, szkoleń. Powiedz jakie tematy poruszasz w ramach prowadzenia swojej firmy. Czego one dotyczą?

Mogę powiedzieć, że dość niedawno stworzyłam w końcu taki swój system, w którym mogę zamknąć (tutaj Agnieszka zrobiła przeuroczy gest rękami w powietrzu nakreślając przede mną jakby kulę) wszystkie tematy, którymi się zajmuję. Dziewięć kroków do budowania szczęśliwych relacji rodzinnych. Bo to jest trzon tego, na czym się skupiam – relacje małżeńska i rodzicielska. Ważne jest to, że one są obok siebie, nie rozpatruję ich osobno. Ponadto ta wiedza związana z relacjami w rodzinie, przekłada się na wszystkie inne obszary naszego życia, na inne relacje. Z naszymi rodzicami, z przyjaciółmi, w pracy i nie tylko relacje, bo w zasadzie to są umiejętności, które wpływają na to jak my myślimy, jakie mamy przekonania o sobie, o świecie, to wpływa na wszystko. Ja jednak skupiam się na relacjach rodzinnych. 

      I teraz pierwsze trzy kroki dotyczą mnie i mojego wnętrza. Bo to ja jestem w relacji z innymi i to co we mnie jest, przekłada się na relacje z innymi. Tutaj wchodzi w grę np. uczenie się brania odpowiedzialności za swoje życie, tego w ogóle co podlega mojej odpowiedzialności a co nie. Czego nie muszę brać na siebie a co warto, żebym wzięła. Czym się różni odpowiedzialność od obwiniania. Jak budować swoje standardy życia i nimi żyć. Dbania o swoje zasoby – w kontekście siły do tego, aby później budować relacje. Poznaje siebie – kim jestem, co jest bliskie mojemu sercu, jaki mam temperament, naturę. Oczyszczam to z naleciałości, które biorą się np. z mojego dzieciństwa. 

      W dalszych krokach uczę się jak odnosić się do innych, żebym ja mogła być i żyć w zgodzie ze sobą i żebym mogła budować najlepszą relację z tą konkretną osobą. Tutaj ważne są umiejętności takie jak: rozmawianie z ludźmi, współpraca z nimi, budowanie zaufania, życzliwości, wzajemnego przyciągania – co jest naturalne na początku relacji, ale można nauczyć się to podtrzymywać, żeby nie zanikało. Można się nauczyć jak to odnawiać. Tego jest znacznie więcej oczywiście, ja tylko zaznaczam niektóre. 


 

Powiedz nam coś więcej na temat tego, jak Tobie udaje się na co dzień łączyć w ogóle pracę i obowiązki związane z rodziną.

     Mamy trójkę dzieci, ciągle jeszcze dość małych, bo najstarszy nasz syn to jest 7 lat, średni 5 i najmłodsza Karolina ma 3 lata. Mój mąż ma swoją firmę, jest wodzirejem, więc mamy w domu dwie firmy i trójkę małych dzieci. Oboje jesteśmy wolnymi duchami pod względem zawodowym. Był czas, kiedy mieliśmy poczucie totalnego chaosu, jak to ogarnąć, kto kiedy ma pracować, kto zajmuje się dziećmi, jak jeszcze obowiązki domowe w tym wszystkim wypełniać. Trwało to ze 2 czy 3 lata nawet. Taki moment J Ale dzisiaj, mogę śmiało powiedzieć, że jest to w dużej mierze znowu kwestia umiejętności, których trzeba było się nauczyć, szukając wsparcia i podpowiedzi, wskazówek osób które się na tym znają. Dzisiaj jesteśmy w takim miejscu, gdzie mam przeczucie iż żyjemy zgodzie z naszymi priorytetami, choć to oczywiście nie oznacza, że jest idealnie.

Teraz jesteśmy na przykład w trakcie przeprowadzki z jednego miasta do drugiego, nowe mieszkanie jeszcze ciągle jest w remoncie. Najstarszy syn poszedł do nowej szkoły, średni syn do nowego przedszkola. Od początku nowego roku szkolnego, jesteśmy w trakcie dużej zmiany. To spowodowało, że wszystkie rytmy jakie zbudowaliśmy przez ostatnie miesiące, w zasadzie legły w gruzach. Ale od jakiegoś czasu odkrywam, że jednym ze sposobów na nasze funkcjonowanie są właśnie te rytmy. Bo ja nie lubię mieć każdego dnia idealnie uporządkowanego. Na samą myśl o tym, że tego dnia będę robiła to, a innego to, przyprawiało mnie o mdłości. Potrzebowałam w tym wszystkim znaleźć nasz sposób, jak do tego podejść. Dla naszej rodziny pewne rytmy okazały się rozwiązaniem. Wprowadzenie ogólnych ram, minimalnej dozy rutyny, która pomoże nam pewien szkielet do codzienności wprowadzić, który potem my już go uzupełniamy tak jak chcemy. 

     Czas naszej pracy z mężem dzielimy na pół. Pół dnia mąż ma czas na pracę, pół ja. Nie pracuję na pełen etat. Najczęściej 4 do 5 godzin. Często mąż ma czas od rana. Jak on sobie ten czas zagospodaruje, to jest jego sprawa. Przed przeprowadzką mieliśmy domowe rytmy ustalone np. jeden dzień tygodnia, w którym są robione duże zakupy dla domu. Czy np. 2 dni w tygodniu są na składanie prania. Ta osoba, która spędza czas z dziećmi, jest zobowiązana też do tego, aby zrobić sprawy domowe. Więc zrobienie prania, czy obiadu, są na jej głowie – dlatego, że wszystkie tego typu czynności robimy zawsze z dziećmi. To są rzeczy, których ja się nauczyłam tak naprawdę prowadząc swoją firmę. Rozwijając firmę, doszłam do punktu, w którym zobaczyłam, że jeżeli ja chcę pójść dalej, to muszę usystematyzować pewne rzeczy. I zobaczyłam, że ten sam system jaki panuje w firmie, można przenieść poniekąd do systemu rodzinnego. Ważne jest tylko to, że każda rodzina, będzie miała inne systemy. Bo każda sytuacja rodzinna jest inna. Ja nie uczę tego, jakie systemy macie wprowadzić do rodziny. Tylko jak to zrobić, kiedy każdy z Was jest inny ale pogodzić Wasze potrzeby i żeby każdy czuł się w tym szczęśliwy. 


Tematy, które podejmujesz są bardzo na czasie. Trudno dzisiaj budować trwałe, zdrowe, wartościowe relacje, związki oparte na wartościach, nie rezygnując z siebie, własnego rozwoju, swoich potrzeb. Czy jest to w dzisiejszych czasach możliwe?

To pytanie otworzyło puszkę Pandory! Ja mam takie poczucie, że żyjemy w wyjątkowych czasach. Oczywiście ludzie innych wieków powiedzieliby to samo o swoich czasach. J Doszło do ogromnych przemian w sposobie rozumienia w ogóle życia, relacji, rodziny, przemian na rynku pracy, i w każdym aspekcie naszego życia. Ostatnich kilkadziesiąt lat w historii świata, to czas coraz większego odchodzenia od tradycyjnego budowania życia, w stronę budowania świadomego życia. Mam na myśli, że człowiek rodził się w określonym miejscu, społeczeństwie, i tam zostawał przez cały czas swojego życia. Mając z góry wyznaczone co i jak ma robić. Kim będzie i jakie będzie pełnił role. Żył w pewnym schemacie. A dzisiaj żyjemy w takich czasach, że to naprawdę my decydujemy prawie od początku naszego życia, jak chcemy żyć, kim będziemy, jaki zawód wybierzemy, jaką ścieżkę życia. Coraz mniej jesteśmy wpisani w konkretne role, które przychodzą z nami na świat.

Z jednej strony to jest cudowne. Możemy skorzystać z tylu szans. Choćby to, że my kobiety możemy pracować, możemy głosować. Ale jak to zwykle bywa, z wielką siłą i mocą, wiąże się ogromna odpowiedzialność. I to prowadzi do zagubienia – po prostu. Bo mamy tak ogromną ilość decyzji do podjęcia, taką ilość wyborów, których musimy dokonać, że jest to bardzo trudne i obciążające. Świadczą o tym wszystkie choroby, wzrost ilości depresji, samobójstw. Ludzie żyją z poczuciem pustki, bezsensu. Nie wiedzą co ze sobą zrobić, jak żyć. Patrząc na relacje. Mogę dzisiaj budować relacje na zasadzie świadomej, dobrowolnej decyzji, że ja z tym konkretnym człowiekiem chcę zbudować bliskość, intymność, porozumienie. Jest to szansa dlatego, że to nie jest wrodzone. Budowanie relacji to kwestia umiejętności. Jeśli chcesz się ich nauczyć, to możesz to zrobić. I dzisiaj stoi przed nami szansa na to, aby żyć w bliskości, zjednoczeniu, spotkania takich dwóch serc, które mogą się na siebie otworzyć. 

 


Z jakimi trudnościami przychodzą do Ciebie ludzie?


Najczęściej to są właśnie trudności w relacjach, w małżeństwie albo rodzicielstwie. Niestety, ale wiele osób się zgłasza w takim bardzo dramatycznym momencie. W chwili, kiedy już doszło do jakiegoś ostrego załamania. Już pojawił się temat rozwodu, albo jeden z małżonków się wyprowadził, albo doszło do zdrady. Mówię niestety, bo te momenty dramatycznych wydarzeń sprawiają, że jest trudniej to wszystko odwrócić. Ludzie nie dogadują się w temacie obowiązków domowych, zmian (jedna osoba chce, druga nie chce), niepoukładanych relacji małżonka z jego rodzicami, lub w kwestiach dotyczące wychowania dzieci. 

 


Jakie momenty w swojej pracy doceniasz najbardziej? Jakie są Ci szczególnie cenne?

Najbardziej lubię ten moment, kiedy jestem w trakcie przerabiania pewnych treści z moimi klientami, w samym środku tego procesu i widzę to, co się dzieje po drugiej stronie. Kiedy dzielą się tą drogą. Kiedy widzę, że biorą tę wiedzę i narzędzia i wprowadzają w życie. To są czasem bardzo wzruszające momenty, bo dzielą się sprawami najbliższymi sercu, szczegółami ze swojego życia rodzinnego, momentami małych lub większych przełomów. Takie chwile mi pokazują, że moja praca jest ważna i ma sens to, co robię, że to działa i służy innym. A z drugiej strony ja też po prostu uwielbiam to co robię, od takiej strony biznesowej. Lubię rolę przedsiębiorcy, lubię rozwijać się w tym i rolę osoby, która uczy. I dlatego czuję, że to jest moja droga i moje powołanie, bo te dwie rzeczy, które się składają na to, co robię, są rzeczywiście moim hobby. 



Czyli lubisz uczyć i lubisz się uczyć. I to sprawia Ci radość.

Tak, ostatnio robiłam sobie Test Gallupa, gdzie odkrywa się pięć podstawowych swoich talentów. One pomogły mi zobaczyć to, co ja już robię. Pomogły mi nazwać pewne elementy. Na pierwszym miejscu jest właśnie uczenie się, zdobywanie wiedzy, przekazywanie jej dalej. 


 

     Widać, że to co robisz, to jak mówisz o tym, że robisz to z niesamowitą pasją. Jak się zapalić od Ciebie tą pasją? Co robić, żeby mi się też chciało rozwijać siebie? Jak podtrzymywać w sobie ten ogień pasji i chęci do działania, żeby przeć do przodu?

W pierwszej kolejności zazwyczaj jest tak i nie ma w tym nic złego, że pierwszym, najlepszym, najsilniejszym motywatorem żeby się wziąć do pracy – to jest doświadczenie bólu! (tutaj Agnieszka wybuchła śmiechem a ja zrobiłam wielkie oczy). To jest moment, kiedy czuję, że jest mi tak źle, że ja już mam po prostu tego dość. Wiele osób tego doświadcza. Jedni potrzebują silniejszego bólu, inni mniejszego. Dla większości ludzi to jest główny motywator. Widzę to u wielu osób z którymi pracuję. Zaczynają coś z tym robić, uczą się narzędzi, wprowadzają je w życie. Doświadczając już pewnej zmiany, zmienia się też zapał. Rośnie jakość życia i maleje zapał do pracy, bo nie ma już tego bólu, który jest głównym motywatorem. To jest bardzo złudne, bo człowiek nie jest w stanie pozostać w tym samym punkcie życia w którym jest. My albo się rozwijamy, albo się cofamy. Nie można utrzymać statusu quo. Jeżeli się zatrzymam na drodze, to za jakiś czas znowu będzie gorzej. I wielu ludzi myśli w takich sytuacjach – to jest nie działa. Myślałam, że się poprawiło, ale znowu jest źle. To chyba ta cała wiedza jest to niczego.

I teraz trzeba się nauczyć jak to zmienić, że nie ból będzie mnie pchał do zmiany, tylko coś innego. I tu już każdy z nas musi znaleźć co to będzie. Dla mnie to są efekty, które ja widzę u moich klientów. I nie ważne, że czasami jest jakiś płacz po drodze i mam ochotę rzucić wszystko i koniec. Tak świadomie buduję moją pracę, żeby te efekty widzieć. U mnie też samo uczenie się jest motorem napędowym do działania. Daje mi to taki strzał adrenaliny, kiedy mogę np. coś nowego wdrożyć. 

 


Twoja osobista recepta na szczęście. Jakie składowe według Ciebie posiada bycie szczęśliwym, poczucie szczęścia?

(Agnieszka przez dłuższą chwilę zawiesza się podnosząc wzrok do góry i wpatrując się w jeden punkt – widać, że intensywnie się zastanawia).
Jak piszę wiadomości mailowe do osób zapisanych na mój Newsletter (dla chętnych podaję link -> http://www.domowezawirowania.pl/zaskakujacy-poradnik) to każda z nich kończy się hasłem – żyj pełnią życia. Mi bardzo bliskie jest słowo, które Pan Jezus powiedział: 

    Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i aby miały je w obfitości  J10,10. 

 

    Ja to nazwałam sobie pełnią życia, ale chodzi o to życie w obfitości. Odkrywanie kim mnie Pan Bóg stworzył, kim ja jestem jako człowiek i jakie bogactwo we mnie jest złożone. I… ja wierzę w to, że nasze szczęście jest przede wszystkim w Panu Bogu. I że On najlepiej wie, co jest dla nas dobre. To, czego ja uczę o relacjach, to nie są ludzkie wymysły, tylko rzeczy, które Pan Bóg stworzył a my je tylko nazywamy. Podążanie ścieżkami, które Pan Bóg w naturę ludzką wpisał.

Dla mnie szczęście jest równoznaczne z tym, co w Piśmie Świętym jest określone jako zbawienie. Poznanie w moim życiu Boga i pozwolenie, żeby On dał mi to szczęście. A to się dopiero przekłada na to, czym się zajmuje w mojej pracy. Uczę się jak tymi ścieżkami podążać, odkrywam co jest zgodne z naturą człowieka, a co niekoniecznie. Co przysienie pozytywne efekty dla relacji i dla mnie i wybieram. Zawsze mamy życie i śmierć przed sobą i wybieram. Ja jestem przekonana i tego doświadczam, że autorem szczęścia jest Pan Bóg. On wie co jest dla mnie dobre i wie, jakie ścieżki życia zaprowadzą mnie do radości. To nie oznacza, że w moim życiu nie będzie cierpienia, że nie będzie bólu. Ból będzie, ale nawet w bólu można być szczęśliwym, bo chodzi o to jak ja go przeżywam. 



Twoje podsumowanie jest niesamowicie mocnym przekazem. Myślę, że te słowa są bardzo ważne i niezwykle cenne.

Przyszła mi do głowy jeszcze jedna opowieść od osoby, z którą pracowałam a która dobrze pokazuje o co chodzi. To kobieta, która przeżywa silny kryzys w małżeństwie. Jej mąż też boryka się z depresją. Przez długi czas było tak, że gdy chciała wejść z nim w jakąś bliskość fizyczną, przytulić go, pocałować, to on często reagował wycofaniem się. Ona jako żona czuła się po prostu odrzucona. Było dużo żalu i cierpienia. Praca jaką podjęła doprowadziła do momentu, że pierwszy raz w rozmowie z mężem poczuła w sobie gotowość, aby powiedzieć mu, że: ja akceptuję i przyjmuję to, że Ty tak reagujesz i że z Tobą jako człowiekiem jest wszystko w porządku, oraz że sobie z tym poradzimy. Wtedy on pierwszy raz otworzył się i podzielił z nią tym, jak on przeżywa tą sytuację, że może ona powinna sobie kogoś innego znaleźć, że on może nie umie wyjść naprzeciw jej potrzebom. Wyszła z tego piękna, naprawdę głęboka rozmowa. O to chodzi. Te wszystkie narzędzia mają prowadzić do spotkania z drugim człowiekiem, nawet jeśli na tym etapie życia jest ono przesiąknięte bólem.

Łał. Niesamowita historia. Dobrze, że ją opowiedziałaś. Praca, która prowadzi po prostu do prawdziwego spotkania z drugim człowiekiem – to świetna praca! Jak dobrze, że jest ktoś taki, kto robi taką robotę, jak Ty. Bo to nie są łatwe tematy. Bardzo dziękuję Ci za tę rozmowę i twój ogromny wkład w nią. Jest w tych słowach powyżej cała moc inspiracji! 

 

     Serdecznie zapraszam Was na stronę internetową Agnieszki, gdzie możecie dowiedzieć się więcej na temat jej działalności. Każdy znajdzie coś dla siebie! :) Link poniżej...

https://www.domowezawirowania.pl/


 

Follow